Obserwatorzy
piątek, 5 lipca 2013
NOWY BLOOG OPOWIADANIEM
SERDECZNIE ZAPRASZAM NA MOJEGO NOWEGO BLOOGA Z OPOWIADANIEM <3 OBSERWUJCIE, KOMENTUJCIE ;*IMAGINY BD RZADZIEJ Z POWODU TAKIEGO, IŻ MOJA MAMA WŁĄCZA MI TYLKO INTERNET W WEEKENDY ( NA OKRES WAKACJI
#5 HARRY
- Dlaczego te pedały z
One Direction dostały tę nagrodę? To The Wanted miało wygrać! –
krzyczał Nathan, uderzając pięściami w ściany łazienki.
- Kotek, gala się nie
skończyła, One Direction stoi za drzwiami. A pamiętaj, Harry był
kiedyś moim najlepszym przyjacielem, póki…
- Póki cię nie olał
dla kariery! Dlaczego bronisz tego pedała? – krzyknął, a echo
jego głosu rozniosło się po całej łazience.
Nie odpowiedziałam.
Poprawiłam ramiączko sukienki i spojrzałam:
- Nath, będzie jeszcze
wiele nagród…. Ale naprawdę nie wiem, jak cię pocieszyć…. –
powiedziałam, kładąc rękę na jego ramieniu.
Staliśmy tak
chwilę w milczeniu, póki Nathan nie odwrócił się i nie
przyszpilił mnie do ściany:
- Ja dobrze wiem, jak
możesz mnie pocieszyć… - mruknął i wpił się w moje usta.
Myślałam, że to
ma być tylko zwykły pocałunek, ale on zaczął rozpinać mi
sukienkę. Oderwałam się od niego:
- Nathan, puść mnie!
Nie chcę tego!
- Ależ chcesz! –
warknął i boleśniej przyszpilił mnie do ściany.
Przeraziłam się i
chciałam zacząć krzyczeć, ale on ponownie i brutalnie wpił się
w moje usta, aby mnie uciszyć. Zaczęłam się miotać. Kiedy to
robiłam, on zaczął paznokciami przebijać moją skórę. Z moich
oczu polały się łzy. On chciał mnie…… to słowo nie przeszło
mi przez myśl.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
- Harry -
- Ej, chłopaki,
słyszeliście to? – zapytałem, wskazując palcem na drzwi do
łazienki.
- Coś mówiłeś? –
zapytał po chwili Liam.
Hałas był tak
duży, że nikt mnie nie słyszał. Wywróciłem oczyma i sam
postanowiłem pójść do łazienki sprawdzić co się dzieje.
Przeciskałem się przez tłum. Coś mi podpowiadało, że muszę
znaleźć się w tej łazience na czas, w przeciwnym razie stanie się
coś…. Strasznego? Sam nie wiem. Naprałem na klamkę w drzwiach i
otworzyłem je. Widok, który napotkałem, dał mi kopa adrenaliny.
Nathan obmacywał [T.I] bez jej większej zgody. Moja była ( Nie
znoszę tego słowa! ) najlepsza przyjaciółka szamotała się i
próbowała krzyczeć. On ją rozbierał i chyba nie zauważył
mojego przyjścia. Szybko oderwałem go od niej i zdzieliłem go
piąchą w twarz. Pierwszy drugi, póki nie padł nieprzytomny na
ziemię. Podszedłem do oszołomionej dziewczyny i objąłem ja
ramionami.
- [T.I] –
Harry
niespodziewanie „Objął” mnie w okolicy żeber. Nie miał na
celu przytulenia mnie, tylko chciał zapiąć mi sukienkę. Cały
czas patrzył mi w oczy. Chociaż sytuacja działa się szybko, to i
tak czułam, jakby ciągnęła się w nieskończoność. Harry był
zupełnie inny niż Nathan. Nath zamiast patrzeć się w moje oczy,
zawsze spoglądał w mój dekolt. Delikatnie odsunął się ode mnie,
i wtedy czas znowu przyśpieszył:
- [T.I] , chodźmy
stąd, on zaraz wstanie… - powiedział i chwycił moja dłoń.
Już po chwili
siedzieliśmy w jego aucie, w milczeniu:
- Harry, mogę
zamieszkać u ciebie? Nie wrócę do tego palanta… - mruknęłam, i
spuściłam wzrok.
Chłopak uśmiechnął
się i powiedział:
- Nie. Chyba że … Mi
wybaczysz…. – powiedział z nutką żartobliwego tonu.
- Harry, ja…. –
zaczęłam z zamiarem zbrukania go, ale skończyłam inaczej –
Wybaczam ci.
Uśmiechnął się
i pocałował mnie w policzek. Mimo woli zarumieniłam się.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
- Okej, to co robimy? –
zapytał Harry, chcąc nieco rozluźnić atmosferę.
- Harry, to, że ci
wybaczyłam, nie oznacza, że znowu jesteśmy przyjaciółmi, bo nie
jesteśmy. Może byś zadzwonił do reszty zespołu i powiadomił
ich, gdzie jesteś
- Reszta zespołu? To
tak ich teraz nazywasz?! – zapytał ze złością Harry, podchodząc
do mnie – Przypominam ci, że kiedyś to byli również twoi
przyjaciele!
Odwróciłam się i
skierowałam w stronę sypialni:
- DOBRANOC! –
krzyknęłam i sarkastycznie dygnęłam – Królewicz zadowolony?!
- Bardzo. – prychnął
i skrzyżował ręce na piersi.
Zamknąwszy za
sobą drzwi rzuciłam się na łóżko.
- Zostaw mnie !
Słyszysz? Zostaw!
- O nie, jesteś
moja! – krzyknął Nathan, i zaczął się do mnie dobierać.
Zaczęłam
krzyczeć i chaotycznie machać rękoma, lecz ratunek nie nadchodził.
Machinalnie
podniosłam się z łóżka. Z moich oczu polały się łzy. Matko,
jak ja nie znoszę koszmarów. Szybko podniosłam się z materaca i
wyjrzałam z pokoju. W apartamencie Harrego było cicho jak makiem
zasiał. Po drugiej wielkiej szklanej ściany zrobionej z luster
weneckich, rozciągał się idealny widok na Londyn nocą.... Była
3 w nocy. Nie chciałam spać. Wiedziałam, że jeżeli raz tej nocy
dopadnie mnie koszmar, to jeżeli znów się położę, ponownie
nawiedzi mnie nocna mara. Otworzyłam szklane drzwi i wyszłam na
mały taras za szklaną ścianą. Usiadłam na zimnych płytkach i
oparłam się o ścianę, za którą już nic a nic nie było z tej
strony widać. Miałam na sobie spodnie od pidżamy Harrego w kratę
i jego koszulkę Pink Floyd. Nie wyglądałam najgorzej, ale szału
nie ma. Było mi cholernie zimno. Przecież to był wrzesień. Lecz
kłaść się nie miałam zamiaru. Oplotłam ręce dookoła kolan. Z
moich oczu popłynęły łzy. Nie miałam już nikogo. Z Harrym byłam
skłócona od 1,5 roku, a jednak przyjął mnie pod swój dach.
Nathan jest człowiekiem bez skrupułów. Nie chce go znać.
Spojrzałam w niebo i ujrzałam tam gwiazdę. Świeciła najjaśniej
ze wszystkich gwiazd na niebie. „Mama....” - pomyślałam, i
uśmiechnęłam się:
- Mamo.... - zaczęłam
mówić – Od kiedy tata nas opuścił, a ty umarłaś wszystko się
zmieniło. Od roku miałam tylko Nathana, a dzisiaj nie mam już
nikogo. Z Harrym jestem skłócona, a jednak przyjął mnie pod swój
dach. Kochany z niego przyjaciel.... Ale tu nie o to chodzi. Od dawna
czułam, że Nathan nie jest dal mnie dobry. Traktował mnie jak
rzecz. Mamo, ja chcę mieć po prostu kogoś, kto się mną
zaopiekuje. To wszystko.
Załkałam cicho:
- Ja się tobą
zaopiekuje. - usłyszałam za sobą głos Harrego, a już po chwili
trzymał mnie na rękach.
- Co ty wyprawiasz? -
zapytałam.
Nic nie
odpowiedział. Wszedł do mieszkania i wniósł mnie do swojej
sypialni. Rzucił na łóżko i delikatnie pocałował:
- Kocham cię [T.I] i
chce ochronić KAŻDY kawałek twojego ciała.... Nawet jeżeli ty
nic do mnie nie czujesz, to ma zamiar cię bronić.
Byłam skołowana.
Harry właśnie wyznał mi miłość. Coś w moim sercu zapłonęło
i poczułam, że …. Też go kocham? :
- Harry, ja też cię
kocham…. – szepnęłam i chwyciłam jego koszulkę, przyciągając
go bliżej siebie.
Nasze usta złączyły
się w najsłodszym pocałunku, jaki dane mi było doświadczyć.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Obudziłam się
rano w objęciach Harrego. Ze snu wyrwał mnie dźwięk dzwonka u
drzwi. Spojrzałam na zegarek – 10:00. Kogo tu niesie o tej porze.
Szybkim ruchem wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę
drzwi. Otworzyłam je i przywitał mnie siarczyste uderzenie w
policzek:
- Ej…. Nathan! Idź
stąd! Nikt cie tu nie…. – przerwał mi uderzeniem w nos, tym
razem z pięści.
Poczułam strużkę
krwi spływającą po mojej twarzy i skapującą na czarną koszulkę:
- Cicho bądź, suko.
Z bólem uciekłam
pod szklaną ścianę czekając na ból. Stanął przede mną. Z jego
ust czułam alkohol:
- Albo mi się oddasz,
albo będzie z tobą krucho.
- Prędzej umrę niż
ci się oddam!
Dostałam z pięści
w brzuch:
- Sama wybrałaś swój
los…. – mruknął i zaczął mnie okładać pięściami po
twarzy.
Zasłaniałam twarz
rękoma, ale nie wiele to dało. Kiedy myślałam, że padnę
nieprzytomna, Nathan padł na ziemię nieprzytomny:
- Harry… Mój Boże….
– zaczęłam płakać i wtuliłam się w jego tors. – Zakrwawiłam
ci koszulkę…
- Nie ważne…
Dzwonimy na policję, niech go zabiorą…. – powiedział i
pocałował mnie w czoło.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
- Dobrze, że go
zabrali. Tak się bałam… Nie miałam nawet siły, by cię zawołać.
- Nie szkodzi…. Teraz
może za szczypać…. – powiedział, i przyłożył mi do jednej z
kilku ran wacik nasączony wodą utlenioną.
Syknęłam z bólu:
- To już ostatnia
rana…. Przepraszam… - mruknął, wrzucając wacik do kosza.
Spojrzałam na
niego zdziwiona:
- Ale za co?
- [T.I], obiecałem ci
wczoraj, że będę chronił KAŻDY skrawek twojego ciała, ale nie
dotrzymałem słowa….
Musnęłam
delikatnie jego usta i szepnęłam:
- Kocham cię mimo
wszystko…
;D SŁABY TAKI, ALE
CÓŻ…. SORKA, ZE MUSIELIŚCIE CZEKAĆ TAK DŁUGO. RODZICE WŁĄCZAJĄ MI NETA W WAKACJE TYLKO W WEEKENDY ;/// KC <3
wtorek, 25 czerwca 2013
#4 ZAYN
JESTEM Z WAS DUMNA! TAK SZYBKO 4 KOMENTARZE? A WIĘC DAJE WAM KOLEJNY IMAGINE , KTÓRY MIAŁAM W ZANADRZU ;) <3 <3 <3 BUŹKA!
Wymknęłam się
cicho z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Rozejrzałam się wokoło
i nasunęłam kaptur na głowę. Na paluszkach pomknęłam wzdłuż
drzwi wielu pokoi w pawilonie. Zbiegłam po schodach i stanęłam
bosymi stopami na zielonej, łaskoczącej mnie w gołe stopy trawie:
- Cholera….. -
mruknęłam.
- To, że z pośpiechu
zapomniałaś butów, nie upoważnia cię do przeklinania. Tylko ja
tak mogę.
Podskoczyłam ze
strachu. Spojrzałam w bok i ujrzałam obok siebie mojego
przyjaciela, Zayna. Stał tam, a ciemność nocy okalała rysy jego
idealnej twarzy. Jego usta uśmiechały się promiennie:
- To dopiero pierwsza
noc koloni, a ty już chcesz się spotykać? Przecież mamy jeszcze 2
tygodnie… - mruknęłam, i po przyjacielsku uderzyłam go pięścią
w ramię.
- Tęskniłem za tobą.
Idziemy? Nie mam dziś za wiele czasu bo…… - zająknął się –
Idziemy z chłopakami rano popływać i muszę wcześnie rano wstać.
Dokładnie tak.
Nie chciałam mu
wierzyć, ale to mój najlepszy przyjaciel. Ufam mu. Cicho
przechodząc pod oknami domków wychowawców, dotarliśmy do małej
altanki na środku podwórka. Chłopcy mieszkali w domkach, a
dziewczyny w pawilonie. I jakoś mi to nie przeszkadzało….. Mimo,
że mam pokój obok Moly, dziewczyny, która mnie nienawidzi. I
nawzajem. Zayn wyjął z kieszeni świeczkę i zapałki. Postawił ją
na stoliku, przy którym siedzieliśmy, zapalił i spojrzał na mnie:
- Bardzo ładnie
wyglądasz w mojej bluzie, wiesz?
Spojrzałam na
bluzę:
- Ach tak, zostawiłeś
ją dziś u mnie. Już ci ją oddaje….
- Zatrzymaj. Oddasz mi
rano. Jeszcze się rozchorujesz i co? Będę za to odpowiedzialny. –
powiedział i zaśmiał się.
Siedzieliśmy tak
chwile w milczeniu, aż nagle Zayn zgasił świeczkę:
- Muszę lecieć.
- Tak szybko? –
zapytałam zdziwiona.
Minęło przecież
zaledwie 15 minut. Zayn objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę
domków i pawilonów. Nigdy tak nie robił. I nie mówię, że mi się
to nie podobało. Zaciągnęłam się zapachem jego pgerfum i
papierosów. Zayn palił je dość często. Nie raz próbowałam go
od tego odwieść, ale wszystko na marne. Kiedy stanęliśmy pod moim
pawilonem, Zayn również stanął:
- A ty nie idziesz do
domku?
- Chce jeszcze zapalić.
– odparł – Pa. – powiedział i pocałował mnie w policzek.
Coś zawirowało w
moich wnętrznościach. Tego tym bardziej nigdy nie robił.
- To… pa…. –
wyjąkałam i wbiegłam na schody.
Przechodząc obok
pokoju Moly słyszałam tam dźwięk szklanek ustawianych na stół.
Zdziwiłam się. Była przecież 2 w nocy. Ale weszłam do pokoju.
Nawet nie zakładając pidżamy rzuciłam się na łóżko.
Usłyszałam po chwili ciche pukanie do drzwi. Myśląc, ze to
wychowawca puka, aby sprawdzić, czy śpię, nie odezwałam się.
Kiedy minęła chwila, postanowiłam wyjrzeć przez drzwi aby
sprawdzić, czy nie przyłapał Zayna. Ale to, zobaczyłam przerosło
wszelkie moje oczekiwania. Moly wisiała na szyi Zayna i wpuściła
go do pokoju. Zamknęłam cichutko drzwi a po mim policzku pociekła
łza. Dlaczego mi nie powiedział, że spotyka się z Moly?
Najlepszej przyjaciółce nie powiedzieć? Miałam ochotę pójść
tam i chlasnąć go w twarz, ale powstrzymałam się. Postanowiłam,
że Zayn do końca koloni nie usłyszy mojego głosu ani nie uzyska
ode mnie ani grama uwagi. I miałam zamiar tego dotrzymać.
Przebrzydły kłamca.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
- Hej, [T.I]…. Podasz
mi wodę? Głowa mnie boli…. – zapytał Zayn, siadając przy mnie
na śniadaniu.
Nie
odpowiedziałam.
- [T.I]…. Proszę…
- Nie trzeba było
przesiadywać całą noc u Moly….. – warknęłam sama do siebie.
Chyba usłyszał.
Wstałam i odeszłam bez słowa. Miałam na sobie jego bluzę. W
pośpiechu zdjęłam ją i położyłam przed jego nosem. Pobiegłam
do pokoju. Była 10. Do wieczornego ogniska mogłam robić co
chciałam. Postanowiłam przesiedzieć te 10 godzin w pokoju i czytać
książkę. Normalnie to robiłabym różne pierdoły z Zaynem, ale
teraz prędzej bym się utopiła niż spędzała czas z tym oszustem.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Czemu się z nią
spotkał? Jedyne, co mi przychodziło na myśl, to to, że są parą.
Leżąc tak usłyszałam, że Moly wchodzi do swojego pokoju.
Postanowiłam czym prędzej pójść do niej i wyjaśnić, o co
chodzi. Szybkim, zdecydowanym krokiem opuściłam pokój i wpadłam
do pokoju Moly jak strzała:
- O co chodzi z tobą i
Zaynem? – zapytałam.
Spojrzała na mnie
zdziwionym wzrokiem i odpowiedziała:
- A co? Zazdrosna o
mojego nowego chłopaka?
Wmurowało mnie w
ziemię…. Zayn jej chłopakiem? Zawsze mi powtarzał, że
nienawidzi tej zdziry, a teraz się z nią umawia:
- Nie chcę więcej
wiedzieć. – mruknęłam i opuściłam pokój.
Wpadłam na Zayna.
Widocznie kierował się w stronę mojego pokoju:
-[T.I]! Słuchaj, ja….
– zaczął.
- Już wszystko wiem,
nie tłumacz się. Idź się spotkać z Moly, twoją dziewczyną.
- Moly moją…… CO?
Moly nie jest moją dziewczyną!
- Nie wysilaj się, i
tak ci nie wierzę! – krzyknęłam, wchodząc do pokoju.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Zza moich pleców
dochodziły wesołe śmiechy ludzi siedzących dookoła ogniska. Ja
siedziałam odwrócona do nich plecami. Nie wzięłam bluzy i drżałam
z zimna. Cały czas chciało mi się płakać. Zayn pewnie bawił się
w najlepsze z Moly przy ognisku, a ja siedziałam sama i rozmyślałam.
Nagle poczułam ten charakterystyczny zapach wody kolońskiej i
papierosów. Podniosłam głowę i ujrzałam smutną twarz Zayna:
- [T.I], posłuchaj
mnie. – przerwał na chwilę i spojrzał na mnie. Ściągnął
bluzę i podał mi ją – Nałóż. Zamarzniesz.
Opierałam się
przez chwilę, ale w końcu nałożyłam bluzę. Zayn usiadł obok
mnie, ale zaraz się odsunęłam:
- Dlaczego to robisz? –
zapytał.
- Bo spotykasz się z
Moly potajemnie za moimi plecami.
Mulat spojrzał na
mnie i powiedział:
- Moly zaprosiła mnie
do siebie, bo chciała mi coś powiedzieć. Powiedziała mi, że się
we mnie zakochała….. A ja? Ja powiedziałem jej, że już kogoś
kocham i wyszedłem.
- Nie wymyślaj. Po
prostu boisz mi się powiedzieć, że jesteś chłopakiem Moly!
Zayn niecierpliwie
wywrócił oczyma, chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął do
góry. Nie wstałam:
- No chodź idiotko….
– mruknął.
Niechętnie wstałam
i pokierowałam się za nim. Prowadził mnie aż do jego domku. Nie
wiedziałam, co chce zrobić. Weszliśmy do domku, a on pospiesznie
zatrzasnął za sobą drzwi. Po chwili przyszpilił mnie delikatnie
do ściany i powiedział:
- Czy gdybym był z
Moly, to zrobiłbym tak?
Po chwili czułam
jego usta na moich. To było zdecydowanie piękne uczucie. Zawiesiłam
ręce na jego szyi, a on objął mnie w talii. Czułam się
nieziemsko. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że od zawsze tego
pragnęłam. Ale dlaczego on to robił? Przed chwilą powiedział, że
już kogoś kocha…. Nie, to nie mogłam być ja. Za dużo szczęścia
jak na jeden dzień. Po chwili Zayn oderwał się ode mnie i zapytał:
- Teraz mi wierzysz?
Kiwnęłam tylko zniecierpliwiona głową. On nachylił się do mnie, próbując ponownie mnie pocałować. Kiedy nasze usta dzieliły milimetry, nagle się odchylił:
Kiwnęłam tylko zniecierpliwiona głową. On nachylił się do mnie, próbując ponownie mnie pocałować. Kiedy nasze usta dzieliły milimetry, nagle się odchylił:
- Zayn, o co chodzi? -
zapytałam.
- Bo nie jestem pewien
czy też mnie…..
- Oh, też cię kocham
Zayn. Teraz mnie pocałuj. – powiedziałam, i spojrzałam na niego.
Jego czekoladowe
oczy uśmiechały się do mnie. To był zdecydowanie najpiękniejszy
widok mojego życia.
5 KOMENTARZY I DALEJ ;D
poniedziałek, 24 czerwca 2013
#3 NIALL
- Co tu się wyprawia?
No już, ustawić się. Zaraz podzielę was w pary, w których
usiądziecie!
- Co? – odezwała się
chórem cała moja klasa.
Czyli nie usiądę
z moją przyjaciółką? Spojrzałam na Naomi ze smutkiem. Ona
również nie wyglądała na szczęśliwą. Spoglądałam na nią,
póki nie usłyszałam:
- Pani [T.I] usiądzie
z panem…… Horanem! Już, już Niall! Nie gap się tak, tylko do
autokaru!
Zamarłam. Miałam
siedzieć z chłopakiem, który był dla mnie straszną szują? O
nie. Kiedyś się w nim podkochiwałam, jak każda dziewczyna, ale
teraz? Dostrzegłam jego oziębłe wnętrze i wszystko prysło. Nie
chciałam o tym myśleć. Wlokłam się powoli za blondynem w
poszukiwaniu wolnego miejsca w autokarze. Kiedy je znaleźliśmy,
usiadłam przy oknie a on obok mnie. Nic dziwnego. Podczas długich
podróży lubię rozglądać się za uśmiechniętymi twarzami ludzi
przez okno. Moja nigdy taka nie jest. Chyba, że akurat jestem gdzieś
z Naomi. Niall nasunął na uszy słuchawki i oparł się wygodnie o
fotel. Autokar ruszył, a ja zapatrzona w okno powoli usypiałam.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
- Ej, ile jeszcze
zostało do Aten…. – zapytałam sennie Nialla.
- 10 godzin drogi. –
odpowiedział niechętnie.
Wywróciłam
oczyma. Siedziałam obok niego a on traktował mnie jak powietrze.
Zbyt zajęty był pykaniem sms’ów z kumplami, którzy siedzieli
zaledwie kilka rzędów dalej, bądź słuchaniem strasznie głośnej
muzyki. Zachowywał się dziecinnie. Bardzo dziecinnie. Kiedy
zobaczyłam, że większość zakochanych w nim po uszy dziewczyn
patrzy się na mnie z pogardą, po prostu miałam ochotę wybuchnąć
śmiechem. Zakochały się z nim i są zazdrosne, że z nim siedzę.
Z chęcią bym się z nimi zamieniła. Wbiłam plecy jeszcze głębiej
w oparcie fotela, gdy on odezwał się:
- Co tam u ciebie?
Spojrzałam na
niego zdziwiona i odpowiedziałam zdziwiona:
- Czemu cię to
interesuje?
- A ty czemu jesteś
taka oziębła?
- Czemu mam być inna
dla kogoś, kto obsmarowuje mnie za moimi plecami?
Spojrzał na mnie
jak na dziecko, a przecież miałam 17 lat:
- Kto ci tak
powiedział?
- Sama słyszę… -
odparłam.
- To kup sobie aparat,
bo widocznie jesteś głucha. – mruknął i nasunął słuchawki na
uszy.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Otworzyłam znużone
oczy i rozejrzałam się. Był poranek a autokar pędził szybko.
Stanowczo za szybko. Byłam przerażona tą szybkością. Spojrzałam
w przód. Kierowca…. Spał na kierownicy. Zaczęłam wrzeszczeć w
niebogłosy, budząc wszystkich. Ale było już za późno.
Usłyszałam tylko huk a potem ciemność.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Czułam, że w
autokarze jest ciaśniej niż zwykle. Słyszałam czyjś płytki
oddech obok siebie. Bałam się otworzyć oczy. Wiedziałam, co się
stało i nie chciałam ujrzeć dookoła siebie krwi i pobojowiska.
Ale trzeba było to zrobić. Powoli otworzyłam prawe oko i od razu
poczułam ból. Leżałam w strzępkach mojego fotela. Podniosłam
delikatnie lewą rękę i dotknęłam policzka. Miałam w niego wbite
kilka kawałków szkła. Otworzyłam drugie oko i ujrzałam Nialla. Z
jego skroni również spływała strużka krwi. Z bólem sięgnęłam
do kieszeni i wyciągnęłam chusteczkę. Wytarłam zaschniętą krew
z twarzy Nialla.
Nie widziałam
reszty autokaru. Mnie i Nialla przykrywały odłamki metalu i sama
nie wiem czego. Zaczęłam się bać. Przez małą szparę wlatywało
tu światło słoneczne. Z wielkim bólem uniosłam prawą rękę,
ale zaraz ją opuściłam. Ewidentnie była złamana.
- Ała! – jęknęłam,
a z moich oczu pociekły łzy.
- [T.I]…. Mój Boże,
[T.I]! – krzyknął Niall, który dopiero teraz się ocknął. –
Boże, ty masz całą poranioną twarz!
Spojrzałam na
niego, lecz po chwili on powiedział:
- Nie ruszaj się….
Sięgnął rękę
do mojej twarzy i zaczął wyjmować z niej szkło. Każdą ranę
czule przecierał kciukiem. Kiedy pozbył się wszystkich odłamków
szkła, zaczęłam chaotycznie szlochać:
- Niall, boje się…..
Noga mi krwawi, mam złamaną rękę i ni wiem co dzieje się z
resztą uczniów. I jesteśmy teraz na jakimś zadupiu, nikt nas nie
uratuje…
Chłopak przytulił
mnie delikatnie i pocałował w czoło:
- Wszystko będzie
dobrze, obiecuje ci…… [T.I], ale nawet jeśli nie dotrzymałbym
obietnicy, to wiedz, że…… Że cię kocham…. – to
powiedziawszy, złożył delikatny pocałunek na moich
spierzchniętych ustach.
Szybko go przerwał,
ponieważ, syknęłam z bólu:
- Niall, moja noga….
Coś się z nią dzieje…. Błagam, zróbmy cos, prędko…
Blondyn rozglądał
się chwilę, po czym zaczął rękoma uderzać w „dach” sterty,
pod którą siedzieliśmy. Po chwili Blacha odskoczyła a cała
sterta runęła. Niall wyjrzał nad nią i zamarł:
- [T.I]…. Zanim
wyjdziemy chcę cię poprosić, abyś zamknęła oczy…
- Czemu… ?
- Po prostu to zrób….
Kiwnęłam głową.
Niall wziął mnie delikatnie na ręce i pocałował w czoło. Oparł
swoje czoło o moje i szepnął :
-[T.I], zamknij oczy,
błagam…. Kocham cię i chcę dla ciebie jak najlepiej..
- Ja też cię kocham….
– szepnęłam i zmrużyłam powieki.
Zaczęliśmy iść.
Nie mogłam się powstrzymać i otworzyłam oczy. Ujrzałam
zrujnowany autobus, dym, krew i…… ciała uczniów i nauczycieli.
Zamknęłam powieki i zaczęłam płakać:
-[T.I], co jest? –
zapytał z troską Niall.
- Wyobrażam sobie, co
się tu dzieje…..
- Widziałem, ze
otworzyłaś oczy, miałaś tego nie robić…. – powiedział. –
Masz może telefon?
Mruknęłam:
- Mam w kieszeni
spodni…. Ale pewnie jest zmiażdżony.
Niall położył
mnie na trawie z dala od pobojowiska i wyciągnął telefon:
- Ekran ma pobity ale….
Jest zasięg! – powiedział z delikatną nutą radości.
Wykręcił numer
ratunkowy i już po 15 minutach zabierała nas karetka. Niall cały
czas trzymał mnie za rękę.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Spacerowałam alejką
przeznaczoną wyłącznie dla ofiar wypadku sprzed dwóch lat.
Przeżyłam tylko ja i Niall. Jesteśmy parą i mamy się dobrze.
Tylko moja noga.... Właściwie, to już nie jest noga tylko
proteza... Trzeba było ją amputować. Ale nie przejmuje się tym.
Podeszłam do
grobu mojej przyjaciółki i zapaliłam na nim znicz. Niall stał
przy grobie swojego przyjaciela. Pomodliłam się chwilę i
spojrzałam na blondasa. Szedł w moja stronę. Chwycił moją dłoń
i razem skierowaliśmy się w stronę domu milcząc.
MAM NADZIEJĘ, ŻE
SIĘ SPODOBA. KOMENTUJCIE ;D
XDDDDDDDD
4 komentarze i
następny Imagine ;D
wtorek, 11 czerwca 2013
#2 HARRY
- Harry, jak ty w ogóle
możesz tak mówić! Noszę twoje dziecko, jak możesz mi nie
wierzyć!
- Nie wierzę!
Spojrzałam na
niego jak na śmiecia:
- Po prostu taką
gwiazdeczkę jak ty przytłacza wizja zostania ojcem! Ot co! A teraz
wymyślasz, że cię niby zdradzam!
- Wyjdź! – krzyknął
Harry i podał mi już od pół godziny spakowaną walizkę.
- Nie na widzę cię! –
krzyknęłam, i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Jak on mógł?
Kiedy powiedziałam mu o ciąży, to powiedział, że między nami
koniec, bo to na pewno nie jego dziecko. Byłam wściekła. Ale
postanowiłam. Zostanę samotną matką. Samotną. To słowo odbijało
się echem w mojej głowie. Ale cóż. Nie mam innego wyjścia. A
przecież ciąży nie usunę. Nigdy!
* 7 lat później *
- Ed, pamiętaj. Bądź
grzeczny, słuchaj się pani i ucz się pilnie. Przyjadę po ciebie
po lekcjach.
Chłopiec
uśmiechnął się, jego zielone oczy zabłysnęły radośnie, a
brązowe loki opadły na czoło. Siedmiolatek uśmiechnął się, ale
po chwili zmarkotniał:
- Mamo?
- Tak synku?
- A co jeżeli nikt
mnie nie polubi? – zapytał.
- Jesteś świetnym
chłopakiem, na pewno cię polubią. – powiedziałam i przytuliłam
go.
Edward poprawił
plecaczek i poleciał w stronę budynku szkoły podstawowej. Ja
wstałam i otrzepałam kolana. Odwróciłam głowę i ujrzałam ……
Louisa, Elenaor i Kevina, ich syna:
- [T.I]…. –
powiedział Louis, i zupełnie niespodziewanie mnie przytulił.
- Hej, Louis. Nie
wiedziałam, że zapisujecie Kevina do tej szkoły.
- A ja nie wiedziałem,
że zapisujesz tu mini-Harrego. – odparła Elenaor.
-Aha… - powiedziałam
– Czyli żeby uwierzyć, że go nie zdradziłam, musieliście
zobaczyć Eda? – mruknęłam. – Dobrze pamiętam, jak mnie
wyzywaliście, gdy byłam w ciąży….
Louis zasmucił się
i powiedział:
-[T.I]…. Przecież
wiesz, że Harry to mój przyjaciel!
- Nie pogrążaj się….
– powiedziałam i poszłam w stronę samochodu. Odwróciłam się
jeszcze na chwilę i powiedziałam – Harry ma się o tym nie
dowiedzieć, jasne?
Oboje kiwnęli
głową i ruszyli w stronę swojego samochodu, pozostawiając mnie
samą ze zmartwieniami. Znając życie wypaplają Harremu, więc
trzeba było się psychicznie przygotować.
- Kto dziś po ciebie
przyjeżdża? - zapytał mnie Kevin, mój nowy przyjaciel, kiedy
właśnie wychodziliśmy ze szkoły.
- Wujek Harry i tata. A
po ciebie?
- Mama. –
odpowiedziałem.
- A twój tata?
- Nie mam taty….. –
odpowiedziałem smętnie.
- Nie martw się!
Możemy podzielić się moim!
- Obawiam się, że tak
się nie da…. – powiedziałem, ale po chwili Kevina nie była już
przy mnie.
Trzymał go na
rękach jakiś pan. Miał takie same loki jak ja. Zapytał coś
Kevina i postawił go na ziemię. Kevin wskazał na mnie i zwrócił
się do drugiego pana:
- Tato! To mój
przyjaciel, Ed.
- Dzień Dobry. –
odpowiedziałem grzecznie , tak jak uczyła mnie mama.
- Cześć…. –
powiedział pan w lokach, baczenie mi się przyglądając. – Jesteś
Edward?
- Edward Styles, proszę
pana! Muszę lecieć…..Mama na mnie czeka! – tu wskazałem na
czarne auto mamy. – Do widzenia panu! – krzyknąłem na odchodne.
– Cześć, Kevin! – dodałem wsiadając do auta.
Czy mój syn
właśnie rozmawiał z Harrym? Tak, ewidentnie. Nie oglądałam z
Edem telewizji, nie kupowałam gazet tylko dlatego, żeby mój synek
nigdy nie dowiedział się o swoim ojcu, który nosił to samo
nazwisko – Harrym Stylesie. Z chęcią dałabym mu moje nazwisko,
ale musiałam mu dać nazwisko po ojcu. Żeby wyminąć temat Harrego
zapytałam go:
- Jak tam w szkole?
- Dobrze mamo. A w
pracy?
- Też dobrze. Wiesz,
że mam dla ciebie prezent?
Wyjęłam ze
schowka samochodzik-zabawkę i podałam synkowi:
- Dziękuje mamo…….
Mamo? Mogę cię o coś zapytać?
- Możesz synku.
- Gdzie jest mój tata?
Coś zaczęło we
mnie buzować na samą myśl o Harrym:
- Twój tata był
jeszcze dużym dzieckiem, kiedy miałeś się urodzić i przerosła
go myśl, że będzie ojcem i po prostu się ciebie wyrzekł….
Edward nic nie
odpowiedział. Bawił się beznamiętnie swoim samochodzikiem.
- Louis, co to był za
dzieciak? Edward? Styles? TOMLINSON! – wrzasnąłem, potrząsając
przyjacielem.
- Obiecałem jej wraz z
El, że ci nie powiemy…
- Dlaczego? To mój
syn! Nie mam prawa go poznać? Nie Mam?
- Sam się go
wyrzekłeś! – odkrzyknął Louis, wyrywając swoje ramiona z
uścisku swoich dłoni.
Zmarkotniałem. Ale
nie miałem zamiaru się poddać.
- Poszukam jej adresu.
- Jak masz zamiar go
znaleźć? Londyn jest ogromny!
- Dam radę. Mam
znajomości… - odrzekłem, wsiadając do auta Louisa.
Kevin patrzył na
nas dziwnie i powiedział:
- Wujku Harry, ty
jesteś tatą Eda! Ucieszy się, on nigdy nie miał taty. Sam tak
mówił.
Łza zakręciła mi
się w oku. Zraniłem [T.I] i w dodatku własnego syna. Musiałem go
znaleźć i to dziś!
- Mamo, zrobiłaś
galaretkę! Super~! – krzyknął Ed, siadając w pokoju i zajadając
się przysmakiem.
Przyglądałam się
mu z uśmiechem. Niby zwykła galaretka a daje dziecku tyle
szczęścia. Jednak przyglądanie przerwało mi pukanie do drzwi:
- Pójdę otworzyć,
mamusiu. - powiedział Ed i pobiegł do drzwi odstawiając po drodze
galaretkę na stół.
Czekałem
niecierpliwie, aż ktoś otworzy mi drzwi. Po chwili zobaczyłem, jak
klamka powoli posuwa się w dół, aż w końcu drzwi otworzył mi
Ed. Wyglądał jak ja. Oczy, włosy.... Uśmiechnąłem się do niego
promiennie:
- Dzień dobry panu. Co
pan tu robi, panie Harry? - zapytał uprzejmie.
- Mógłbyś zawołać
swoja mamusię?
- Dobrze. - powiedział.
- Mamusiu! Pan Harry do ciebie!
Zamarłam:
- Pan Harry? Kurwa....
- Mamo, wyrażaj się!
- skwitował Ed.
Wstałam
pośpiesznie z kanapy i wyszłam z salonu, w którym Ed ponownie
zajadał się galaretką. Przemierzałam korytarz powoli, z lękiem.
Nie chciałam widzieć się z Harrym. Ale kiedy ujrzałam jego
uśmiechnięta twarz w progu mojego domu, mimo woli podbiegłam do
niego i rzuciłam mu się na szyję. On objął mnie w talii:
- [T.I]..... Jestem
największym idiotą na świecie. Miałaś rację.... Przytłaczała
mnie wizja zostania ojcem.... Nigdy nie przestałem cie kochać. Tak
samo jak od razu pokochałem Eda. Ja...
- Oh, zamknij się, i
mnie pocałuj! - powiedziałam i uśmiechnęłam się promiennie.
Hazz bez
zastanowienie wpił się w moje usta. Całował mnie z taką
zachłannością.
- Tęskniłem za tym. -
powiedział i ponownie wpił się w moje usta
Kiedy oderwał się
ode mnie, szepnęłam mu ciche:
- Wybaczę, ale
obiecaj, że zostaniesz z nami, i stworzymy dla Edwarda kochającą
rodzinę.
- Obiecuję.....
- Więc może zaczniemy
od początku? - zapytałam.
Harry tylko kiwnął
głową:
- Harry, jestem w
ciąży! - krzyknęłam!
- To świetnie!
Nazwiemy synka Ed, a córeczkę Darcy!
Zaczęłam się
śmiać z naszej głupoty, kiedy na korytarz wbiegł Ed:
- Wiedziałem, że
jesteś moim tatą! - powiedział, i podbiegł do nas. Juz po chwili
wszyscy się przytulaliśmy.
niedziela, 9 czerwca 2013
#1 LOUIS
- Louis, ja wychodzę!
– krzyknęłam, i nałożyłam kurtkę – Za 15 minut będę. Idę
tylko do sklepu!
- Dobrze, kotek! –
powiedział.
Wyszłam z domu i
rozejrzałam się, czy nie ma tu jakichś paparazzi. Na szczęście
nie było. Bycie dziewczyną gwiazdora takiego jak Louis Tomlinson
nie było zbyt łatwe. Ale dziś był 5 grudzień, było strasznie
zimno. Nawet paparazzi mają układy odpornościowe. Kiedy znalazłam
się obok sklepu, zauważyłam tam małego chłopczyka. Trząsł się
z zimna. Miał na sobie ładną, czarną kurtkę, wełnianą czapkę
i szalik. Nie wyglądał jak bezdomny czy coś w tym rodzaju.
Podeszłam do niego i zapytałam:
- Cześć. Jestem
[T.I]. Co tu robisz?
- Uciekam.
- Od kogo? –
zapytałam zdziwiona.
- Od samotności…
- A skąd uciekłeś?
Chłopiec zamyślił
się:
- Mogę ci zaufać? –
zapytał.
- Jasne. –
odpowiedziałam, i uśmiechnęłam się ciepło.
- Z domu dziecka….
Mama i tata dwa lata temu wyprowadzili się do nieba… I teraz tam
mieszkam.
Zasmuciłam się:
- Ile masz lat? –
zapytałam.
- Siedem.
- A imię?
- Thomas.
- A więc Thomas. Masz
ochotę na gorącą czekoladę? – zapytałam, uśmiechając się
ciepło.
- Yhym…. –
powiedział i pokiwał wesoło głową.
Chwyciłam jego
małą rączkę i skierowaliśmy się w stronę najbliższej
kawiarenki.
- Dziękujemy pani, że
przyprowadziła go tutaj. Uciekł rano.
- Nie ma za co. Mogę z
nim jeszcze porozmawiać?
- Oczywiście. Siedzi w
pokoju 14.
Pokiwałam głową
i wyszłam z gabinetu dyrektorki domu dziecka. Skierowałam się w
stronę pokoju 14. Zapukałam i usłyszałam głos Thomasa:
- Proszę.
Weszłam do środka
i zobaczyłam, że Thomas bawi się klockami:
- [T.I]…… Dziękuje
za czekoladę. – powiedział.
- Nie ma za co.
Przyszłam się pożegnać…. Wiesz, powiedziałam mojemu
chłopakowi, że wrócę za 15 minut, a nie było mnie 4 godziny.
Telefon zostawiłam w domu. – wstałam i podeszłam do drzwi.
- [T.I] ?
- Tak?
- Odwiedzisz mnie
jutro? – zapytał z nadzieją w głosie.
- Oczywiście, że tak.
– powiedziałam.
Uśmiechnął się
i…. przytulił mnie. Otuliłam go ramionami. Potrzebował ciepła i
miłości. Postanowiłam mu je dać.
Weszłam do domu,
i od razu ujrzałam twarz zgniewanego Louisa:
- Gdzie byłaś? –
zapytał ze złością.
- Czemu jesteś taki
zły?
- Bo pewnie znowu mnie
zdradziłaś, jak wtedy w Nowym Jorku!
Moje oczy zalały
się łzami:
- Przecież wiesz, że
wtedy zostałam zgwał…. – nie dokończyłam, bo zalałam się
łzami – Jesteś potworem! – dodałam i pobiegłam do naszej
sypialni.
- A teraz nabieram
podejrzeń, ze to wcale nie był gwałt – krzyknął za mną.
- Nie na widzę cię! –
wrzasnęłam.
Zamknęłam się w
sypialni. Louis dobijał się do niej:
- [T.I]! Otwórz…..
Przepraszam!
- Spierdalaj! –
powiedziałam .
Odszedł od drzwi i
zostawił mnie samą. Wiedział, że mnie zranił…. Wtedy, w nowym
Jorku…. One Direction miało koncert, a ja postanowiłam wcześniej
wrócić do hotelu. I wtedy mnie zgwałcono…. Ponownie zalałam się
łzami na samo wspomnienie o tym. Rzuciłam się na łóżko i
zasnęłam.
Obudziłam się o
11 i szybko odbyłam poranną toaletę. Gdy się ubrałam, po
cichutku otworzyłam drzwi i zeszłam na dół. Louis spał na
kanapie. Założyłam buty, a chłopak się obudził:
- Gdzie idziesz? –
zapytał.
- Znowu cię zdradzić,
wiesz?
- [T.I], ja….
- Nie tłumacz się!
Zachowałeś się nieludzko….. – powiedziałam i wyszłam z domu.
- Hej Thomas! –
powiedziałam do chłopca i usiadłam obok niego.
- Cześć, [T.I].
Pociągasz mnie na sankach?
- Dobrze. –
powiedziałam i chwyciłam go za rączkę.
Chłopiec ubrał
się i wyszliśmy na dwór. Usiadł na sankach, a ja go ciągałam.
Miał taką zabawę! Śmiał się:
- A może ulepimy
bałwana? – zapytałam.
- Dobrze. –
odpowiedział, i zaczął toczyć ze śniegu „brzuch” bałwana.
Pomagałam mu. Po
15 minutach ulepiliśmy go. W międzyczasie Thomas pobiegł po
marchewkę. Wzięłam go na ręce i podniosłam. Włożył „nos”
bałwana. Usłyszałam za sobą:
- Bardzo ładnie.
Odwróciłam się i
zobaczyłam Louisa:
- Thomas, biegnij do
środka. Za 15 minut przyjdę.
Chłopiec pobiegł.
Louis chwycił mnie za rękę, ale ja ją zabrałam:
- Śledziłeś mnie?
- Czemu mi nie
powiedziałaś?
- Dlatego, że zacząłeś
na mnie naskakiwać! I powiedziałeś….
- Wiem, co powiedziałem
i żałuje tego!
Nie wytrzymałam,
i wtuliłam się w jego tors:
- Nigdy więcej tak nie
mów, błagam….. – szepnęłam.
- Nie powiem…..
Obiecuję….
<
24 grudnia, 2012 >
- No to, Thomas, witaj
w nowym domu…. – powiedziałam, i przytuliłam go.
- Wow… Jak tu
pięknie… - powiedział chłopiec.
Louis przytulił
mnie i powiedział:
- Skoro już mamy
Thomasa, to….. – uklęknął - [T.I], wyjdziesz za mnie?
Zaśmiałam się i
powiedziałam:
- Oczywiście… - i
ucałowałam go.
Louis włożył mi
na palec pierścionek. Byłam taka szczęśliwa. Thomas podszedł do
Louisa i powiedział:
- Louis, ty to masz
wyczucie czasu – twoje urodziny, święta i rocznica zaręczyn….
Co jeszcze? – zapytał.
- Mów mi tato. –
powiedział Tommo i przytulił Thomasa.
- A mnie mamo… -
powiedziałam i również go przytuliłam.
To były
zdecydowanie nie zapomniane święta.
REAKTYWACJA!
Przepraszam was, ale miałam jakiś taki dziwny kaprys, aby zawiesić blooga.... Ale wracam, pysiaki! Cieszycie się? Bo ja bardzo ;D
Subskrybuj:
Posty (Atom)