Obserwatorzy

piątek, 5 lipca 2013

NOWY BLOOG OPOWIADANIEM

SERDECZNIE ZAPRASZAM NA MOJEGO NOWEGO BLOOGA Z OPOWIADANIEM <3 OBSERWUJCIE, KOMENTUJCIE ;*IMAGINY BD RZADZIEJ Z POWODU TAKIEGO, IŻ MOJA MAMA WŁĄCZA MI TYLKO INTERNET W WEEKENDY ( NA OKRES WAKACJI 

#5 HARRY


- Dlaczego te pedały z One Direction dostały tę nagrodę? To The Wanted miało wygrać! – krzyczał Nathan, uderzając pięściami w ściany łazienki.
- Kotek, gala się nie skończyła, One Direction stoi za drzwiami. A pamiętaj, Harry był kiedyś moim najlepszym przyjacielem, póki…
- Póki cię nie olał dla kariery! Dlaczego bronisz tego pedała? – krzyknął, a echo jego głosu rozniosło się po całej łazience.
Nie odpowiedziałam. Poprawiłam ramiączko sukienki i spojrzałam:
- Nath, będzie jeszcze wiele nagród…. Ale naprawdę nie wiem, jak cię pocieszyć…. – powiedziałam, kładąc rękę na jego ramieniu.
Staliśmy tak chwilę w milczeniu, póki Nathan nie odwrócił się i nie przyszpilił mnie do ściany:
- Ja dobrze wiem, jak możesz mnie pocieszyć… - mruknął i wpił się w moje usta.
Myślałam, że to ma być tylko zwykły pocałunek, ale on zaczął rozpinać mi sukienkę. Oderwałam się od niego:
- Nathan, puść mnie! Nie chcę tego!
- Ależ chcesz! – warknął i boleśniej przyszpilił mnie do ściany.
Przeraziłam się i chciałam zacząć krzyczeć, ale on ponownie i brutalnie wpił się w moje usta, aby mnie uciszyć. Zaczęłam się miotać. Kiedy to robiłam, on zaczął paznokciami przebijać moją skórę. Z moich oczu polały się łzy. On chciał mnie…… to słowo nie przeszło mi przez myśl.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

- Harry -

- Ej, chłopaki, słyszeliście to? – zapytałem, wskazując palcem na drzwi do łazienki.
- Coś mówiłeś? – zapytał po chwili Liam.
Hałas był tak duży, że nikt mnie nie słyszał. Wywróciłem oczyma i sam postanowiłem pójść do łazienki sprawdzić co się dzieje. Przeciskałem się przez tłum. Coś mi podpowiadało, że muszę znaleźć się w tej łazience na czas, w przeciwnym razie stanie się coś…. Strasznego? Sam nie wiem. Naprałem na klamkę w drzwiach i otworzyłem je. Widok, który napotkałem, dał mi kopa adrenaliny. Nathan obmacywał [T.I] bez jej większej zgody. Moja była ( Nie znoszę tego słowa! ) najlepsza przyjaciółka szamotała się i próbowała krzyczeć. On ją rozbierał i chyba nie zauważył mojego przyjścia. Szybko oderwałem go od niej i zdzieliłem go piąchą w twarz. Pierwszy drugi, póki nie padł nieprzytomny na ziemię. Podszedłem do oszołomionej dziewczyny i objąłem ja ramionami.

- [T.I] –

Harry niespodziewanie „Objął” mnie w okolicy żeber. Nie miał na celu przytulenia mnie, tylko chciał zapiąć mi sukienkę. Cały czas patrzył mi w oczy. Chociaż sytuacja działa się szybko, to i tak czułam, jakby ciągnęła się w nieskończoność. Harry był zupełnie inny niż Nathan. Nath zamiast patrzeć się w moje oczy, zawsze spoglądał w mój dekolt. Delikatnie odsunął się ode mnie, i wtedy czas znowu przyśpieszył:
- [T.I] , chodźmy stąd, on zaraz wstanie… - powiedział i chwycił moja dłoń.
Już po chwili siedzieliśmy w jego aucie, w milczeniu:
- Harry, mogę zamieszkać u ciebie? Nie wrócę do tego palanta… - mruknęłam, i spuściłam wzrok.
Chłopak uśmiechnął się i powiedział:
- Nie. Chyba że … Mi wybaczysz…. – powiedział z nutką żartobliwego tonu.
- Harry, ja…. – zaczęłam z zamiarem zbrukania go, ale skończyłam inaczej – Wybaczam ci.
Uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Mimo woli zarumieniłam się.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

- Okej, to co robimy? – zapytał Harry, chcąc nieco rozluźnić atmosferę.
- Harry, to, że ci wybaczyłam, nie oznacza, że znowu jesteśmy przyjaciółmi, bo nie jesteśmy. Może byś zadzwonił do reszty zespołu i powiadomił ich, gdzie jesteś
- Reszta zespołu? To tak ich teraz nazywasz?! – zapytał ze złością Harry, podchodząc do mnie – Przypominam ci, że kiedyś to byli również twoi przyjaciele!
Odwróciłam się i skierowałam w stronę sypialni:
- DOBRANOC! – krzyknęłam i sarkastycznie dygnęłam – Królewicz zadowolony?!
- Bardzo. – prychnął i skrzyżował ręce na piersi.
Zamknąwszy za sobą drzwi rzuciłam się na łóżko.

- Zostaw mnie ! Słyszysz? Zostaw!
- O nie, jesteś moja! – krzyknął Nathan, i zaczął się do mnie dobierać.
Zaczęłam krzyczeć i chaotycznie machać rękoma, lecz ratunek nie nadchodził.

Machinalnie podniosłam się z łóżka. Z moich oczu polały się łzy. Matko, jak ja nie znoszę koszmarów. Szybko podniosłam się z materaca i wyjrzałam z pokoju. W apartamencie Harrego było cicho jak makiem zasiał. Po drugiej wielkiej szklanej ściany zrobionej z luster weneckich, rozciągał się idealny widok na Londyn nocą.... Była 3 w nocy. Nie chciałam spać. Wiedziałam, że jeżeli raz tej nocy dopadnie mnie koszmar, to jeżeli znów się położę, ponownie nawiedzi mnie nocna mara. Otworzyłam szklane drzwi i wyszłam na mały taras za szklaną ścianą. Usiadłam na zimnych płytkach i oparłam się o ścianę, za którą już nic a nic nie było z tej strony widać. Miałam na sobie spodnie od pidżamy Harrego w kratę i jego koszulkę Pink Floyd. Nie wyglądałam najgorzej, ale szału nie ma. Było mi cholernie zimno. Przecież to był wrzesień. Lecz kłaść się nie miałam zamiaru. Oplotłam ręce dookoła kolan. Z moich oczu popłynęły łzy. Nie miałam już nikogo. Z Harrym byłam skłócona od 1,5 roku, a jednak przyjął mnie pod swój dach. Nathan jest człowiekiem bez skrupułów. Nie chce go znać. Spojrzałam w niebo i ujrzałam tam gwiazdę. Świeciła najjaśniej ze wszystkich gwiazd na niebie. „Mama....” - pomyślałam, i uśmiechnęłam się:
- Mamo.... - zaczęłam mówić – Od kiedy tata nas opuścił, a ty umarłaś wszystko się zmieniło. Od roku miałam tylko Nathana, a dzisiaj nie mam już nikogo. Z Harrym jestem skłócona, a jednak przyjął mnie pod swój dach. Kochany z niego przyjaciel.... Ale tu nie o to chodzi. Od dawna czułam, że Nathan nie jest dal mnie dobry. Traktował mnie jak rzecz. Mamo, ja chcę mieć po prostu kogoś, kto się mną zaopiekuje. To wszystko.
Załkałam cicho:
- Ja się tobą zaopiekuje. - usłyszałam za sobą głos Harrego, a już po chwili trzymał mnie na rękach.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałam.
Nic nie odpowiedział. Wszedł do mieszkania i wniósł mnie do swojej sypialni. Rzucił na łóżko i delikatnie pocałował:
- Kocham cię [T.I] i chce ochronić KAŻDY kawałek twojego ciała.... Nawet jeżeli ty nic do mnie nie czujesz, to ma zamiar cię bronić.
Byłam skołowana. Harry właśnie wyznał mi miłość. Coś w moim sercu zapłonęło i poczułam, że …. Też go kocham? :
- Harry, ja też cię kocham…. – szepnęłam i chwyciłam jego koszulkę, przyciągając go bliżej siebie.
Nasze usta złączyły się w najsłodszym pocałunku, jaki dane mi było doświadczyć.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Obudziłam się rano w objęciach Harrego. Ze snu wyrwał mnie dźwięk dzwonka u drzwi. Spojrzałam na zegarek – 10:00. Kogo tu niesie o tej porze. Szybkim ruchem wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę drzwi. Otworzyłam je i przywitał mnie siarczyste uderzenie w policzek:
- Ej…. Nathan! Idź stąd! Nikt cie tu nie…. – przerwał mi uderzeniem w nos, tym razem z pięści.
Poczułam strużkę krwi spływającą po mojej twarzy i skapującą na czarną koszulkę:
- Cicho bądź, suko.
Z bólem uciekłam pod szklaną ścianę czekając na ból. Stanął przede mną. Z jego ust czułam alkohol:
- Albo mi się oddasz, albo będzie z tobą krucho.
- Prędzej umrę niż ci się oddam!
Dostałam z pięści w brzuch:
- Sama wybrałaś swój los…. – mruknął i zaczął mnie okładać pięściami po twarzy.
Zasłaniałam twarz rękoma, ale nie wiele to dało. Kiedy myślałam, że padnę nieprzytomna, Nathan padł na ziemię nieprzytomny:
- Harry… Mój Boże…. – zaczęłam płakać i wtuliłam się w jego tors. – Zakrwawiłam ci koszulkę…
- Nie ważne… Dzwonimy na policję, niech go zabiorą…. – powiedział i pocałował mnie w czoło.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

- Dobrze, że go zabrali. Tak się bałam… Nie miałam nawet siły, by cię zawołać.
- Nie szkodzi…. Teraz może za szczypać…. – powiedział, i przyłożył mi do jednej z kilku ran wacik nasączony wodą utlenioną.
Syknęłam z bólu:
- To już ostatnia rana…. Przepraszam… - mruknął, wrzucając wacik do kosza.
Spojrzałam na niego zdziwiona:
- Ale za co?
- [T.I], obiecałem ci wczoraj, że będę chronił KAŻDY skrawek twojego ciała, ale nie dotrzymałem słowa….
Musnęłam delikatnie jego usta i szepnęłam:
- Kocham cię mimo wszystko…

;D SŁABY TAKI, ALE CÓŻ…. SORKA, ZE MUSIELIŚCIE CZEKAĆ TAK DŁUGO. RODZICE WŁĄCZAJĄ MI NETA W WAKACJE TYLKO W WEEKENDY ;/// KC <3 











wtorek, 25 czerwca 2013

#4 ZAYN

JESTEM Z WAS DUMNA! TAK SZYBKO 4 KOMENTARZE? A WIĘC DAJE WAM KOLEJNY IMAGINE , KTÓRY MIAŁAM W ZANADRZU ;) <3 <3 <3 BUŹKA!



    Wymknęłam się cicho z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Rozejrzałam się wokoło i nasunęłam kaptur na głowę. Na paluszkach pomknęłam wzdłuż drzwi wielu pokoi w pawilonie. Zbiegłam po schodach i stanęłam bosymi stopami na zielonej, łaskoczącej mnie w gołe stopy trawie:
- Cholera….. - mruknęłam.
- To, że z pośpiechu zapomniałaś butów, nie upoważnia cię do przeklinania. Tylko ja tak mogę.
Podskoczyłam ze strachu. Spojrzałam w bok i ujrzałam obok siebie mojego przyjaciela, Zayna. Stał tam, a ciemność nocy okalała rysy jego idealnej twarzy. Jego usta uśmiechały się promiennie:
- To dopiero pierwsza noc koloni, a ty już chcesz się spotykać? Przecież mamy jeszcze 2 tygodnie… - mruknęłam, i po przyjacielsku uderzyłam go pięścią w ramię.
- Tęskniłem za tobą. Idziemy? Nie mam dziś za wiele czasu bo…… - zająknął się – Idziemy z chłopakami rano popływać i muszę wcześnie rano wstać. Dokładnie tak.
Nie chciałam mu wierzyć, ale to mój najlepszy przyjaciel. Ufam mu. Cicho przechodząc pod oknami domków wychowawców, dotarliśmy do małej altanki na środku podwórka. Chłopcy mieszkali w domkach, a dziewczyny w pawilonie. I jakoś mi to nie przeszkadzało….. Mimo, że mam pokój obok Moly, dziewczyny, która mnie nienawidzi. I nawzajem. Zayn wyjął z kieszeni świeczkę i zapałki. Postawił ją na stoliku, przy którym siedzieliśmy, zapalił i spojrzał na mnie:
- Bardzo ładnie wyglądasz w mojej bluzie, wiesz?
Spojrzałam na bluzę:
- Ach tak, zostawiłeś ją dziś u mnie. Już ci ją oddaje….
- Zatrzymaj. Oddasz mi rano. Jeszcze się rozchorujesz i co? Będę za to odpowiedzialny. – powiedział i zaśmiał się.
Siedzieliśmy tak chwile w milczeniu, aż nagle Zayn zgasił świeczkę:
- Muszę lecieć.
- Tak szybko? – zapytałam zdziwiona.
Minęło przecież zaledwie 15 minut. Zayn objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę domków i pawilonów. Nigdy tak nie robił. I nie mówię, że mi się to nie podobało. Zaciągnęłam się zapachem jego pgerfum i papierosów. Zayn palił je dość często. Nie raz próbowałam go od tego odwieść, ale wszystko na marne. Kiedy stanęliśmy pod moim pawilonem, Zayn również stanął:
- A ty nie idziesz do domku?
- Chce jeszcze zapalić. – odparł – Pa. – powiedział i pocałował mnie w policzek.
Coś zawirowało w moich wnętrznościach. Tego tym bardziej nigdy nie robił.
- To… pa…. – wyjąkałam i wbiegłam na schody.
Przechodząc obok pokoju Moly słyszałam tam dźwięk szklanek ustawianych na stół. Zdziwiłam się. Była przecież 2 w nocy. Ale weszłam do pokoju. Nawet nie zakładając pidżamy rzuciłam się na łóżko. Usłyszałam po chwili ciche pukanie do drzwi. Myśląc, ze to wychowawca puka, aby sprawdzić, czy śpię, nie odezwałam się. Kiedy minęła chwila, postanowiłam wyjrzeć przez drzwi aby sprawdzić, czy nie przyłapał Zayna. Ale to, zobaczyłam przerosło wszelkie moje oczekiwania. Moly wisiała na szyi Zayna i wpuściła go do pokoju. Zamknęłam cichutko drzwi a po mim policzku pociekła łza. Dlaczego mi nie powiedział, że spotyka się z Moly? Najlepszej przyjaciółce nie powiedzieć? Miałam ochotę pójść tam i chlasnąć go w twarz, ale powstrzymałam się. Postanowiłam, że Zayn do końca koloni nie usłyszy mojego głosu ani nie uzyska ode mnie ani grama uwagi. I miałam zamiar tego dotrzymać. Przebrzydły kłamca.


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


- Hej, [T.I]…. Podasz mi wodę? Głowa mnie boli…. – zapytał Zayn, siadając przy mnie na śniadaniu.
Nie odpowiedziałam.
- [T.I]…. Proszę…
- Nie trzeba było przesiadywać całą noc u Moly….. – warknęłam sama do siebie.
Chyba usłyszał. Wstałam i odeszłam bez słowa. Miałam na sobie jego bluzę. W pośpiechu zdjęłam ją i położyłam przed jego nosem. Pobiegłam do pokoju. Była 10. Do wieczornego ogniska mogłam robić co chciałam. Postanowiłam przesiedzieć te 10 godzin w pokoju i czytać książkę. Normalnie to robiłabym różne pierdoły z Zaynem, ale teraz prędzej bym się utopiła niż spędzała czas z tym oszustem. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Czemu się z nią spotkał? Jedyne, co mi przychodziło na myśl, to to, że są parą. Leżąc tak usłyszałam, że Moly wchodzi do swojego pokoju. Postanowiłam czym prędzej pójść do niej i wyjaśnić, o co chodzi. Szybkim, zdecydowanym krokiem opuściłam pokój i wpadłam do pokoju Moly jak strzała:
- O co chodzi z tobą i Zaynem? – zapytałam.
Spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem i odpowiedziała:
- A co? Zazdrosna o mojego nowego chłopaka?
Wmurowało mnie w ziemię…. Zayn jej chłopakiem? Zawsze mi powtarzał, że nienawidzi tej zdziry, a teraz się z nią umawia:
- Nie chcę więcej wiedzieć. – mruknęłam i opuściłam pokój.
Wpadłam na Zayna. Widocznie kierował się w stronę mojego pokoju:
-[T.I]! Słuchaj, ja…. – zaczął.
- Już wszystko wiem, nie tłumacz się. Idź się spotkać z Moly, twoją dziewczyną.
- Moly moją…… CO? Moly nie jest moją dziewczyną!
- Nie wysilaj się, i tak ci nie wierzę! – krzyknęłam, wchodząc do pokoju.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Zza moich pleców dochodziły wesołe śmiechy ludzi siedzących dookoła ogniska. Ja siedziałam odwrócona do nich plecami. Nie wzięłam bluzy i drżałam z zimna. Cały czas chciało mi się płakać. Zayn pewnie bawił się w najlepsze z Moly przy ognisku, a ja siedziałam sama i rozmyślałam. Nagle poczułam ten charakterystyczny zapach wody kolońskiej i papierosów. Podniosłam głowę i ujrzałam smutną twarz Zayna:
- [T.I], posłuchaj mnie. – przerwał na chwilę i spojrzał na mnie. Ściągnął bluzę i podał mi ją – Nałóż. Zamarzniesz.
Opierałam się przez chwilę, ale w końcu nałożyłam bluzę. Zayn usiadł obok mnie, ale zaraz się odsunęłam:
- Dlaczego to robisz? – zapytał.
- Bo spotykasz się z Moly potajemnie za moimi plecami.
Mulat spojrzał na mnie i powiedział:
- Moly zaprosiła mnie do siebie, bo chciała mi coś powiedzieć. Powiedziała mi, że się we mnie zakochała….. A ja? Ja powiedziałem jej, że już kogoś kocham i wyszedłem.
- Nie wymyślaj. Po prostu boisz mi się powiedzieć, że jesteś chłopakiem Moly!
Zayn niecierpliwie wywrócił oczyma, chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął do góry. Nie wstałam:
- No chodź idiotko…. – mruknął.
Niechętnie wstałam i pokierowałam się za nim. Prowadził mnie aż do jego domku. Nie wiedziałam, co chce zrobić. Weszliśmy do domku, a on pospiesznie zatrzasnął za sobą drzwi. Po chwili przyszpilił mnie delikatnie do ściany i powiedział:
- Czy gdybym był z Moly, to zrobiłbym tak?
Po chwili czułam jego usta na moich. To było zdecydowanie piękne uczucie. Zawiesiłam ręce na jego szyi, a on objął mnie w talii. Czułam się nieziemsko. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że od zawsze tego pragnęłam. Ale dlaczego on to robił? Przed chwilą powiedział, że już kogoś kocha…. Nie, to nie mogłam być ja. Za dużo szczęścia jak na jeden dzień. Po chwili Zayn oderwał się ode mnie i zapytał:
- Teraz mi wierzysz?
Kiwnęłam tylko zniecierpliwiona głową. On nachylił się do mnie, próbując ponownie mnie pocałować. Kiedy nasze usta dzieliły milimetry, nagle się odchylił:
- Zayn, o co chodzi? - zapytałam.
- Bo nie jestem pewien czy też mnie…..
- Oh, też cię kocham Zayn. Teraz mnie pocałuj. – powiedziałam, i spojrzałam na niego.

Jego czekoladowe oczy uśmiechały się do mnie. To był zdecydowanie najpiękniejszy widok mojego życia.


5 KOMENTARZY I DALEJ ;D

poniedziałek, 24 czerwca 2013

#3 NIALL


- Co tu się wyprawia? No już, ustawić się. Zaraz podzielę was w pary, w których usiądziecie!
- Co? – odezwała się chórem cała moja klasa.
Czyli nie usiądę z moją przyjaciółką? Spojrzałam na Naomi ze smutkiem. Ona również nie wyglądała na szczęśliwą. Spoglądałam na nią, póki nie usłyszałam:
- Pani [T.I] usiądzie z panem…… Horanem! Już, już Niall! Nie gap się tak, tylko do autokaru!
Zamarłam. Miałam siedzieć z chłopakiem, który był dla mnie straszną szują? O nie. Kiedyś się w nim podkochiwałam, jak każda dziewczyna, ale teraz? Dostrzegłam jego oziębłe wnętrze i wszystko prysło. Nie chciałam o tym myśleć. Wlokłam się powoli za blondynem w poszukiwaniu wolnego miejsca w autokarze. Kiedy je znaleźliśmy, usiadłam przy oknie a on obok mnie. Nic dziwnego. Podczas długich podróży lubię rozglądać się za uśmiechniętymi twarzami ludzi przez okno. Moja nigdy taka nie jest. Chyba, że akurat jestem gdzieś z Naomi. Niall nasunął na uszy słuchawki i oparł się wygodnie o fotel. Autokar ruszył, a ja zapatrzona w okno powoli usypiałam.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

- Ej, ile jeszcze zostało do Aten…. – zapytałam sennie Nialla.
- 10 godzin drogi. – odpowiedział niechętnie.
Wywróciłam oczyma. Siedziałam obok niego a on traktował mnie jak powietrze. Zbyt zajęty był pykaniem sms’ów z kumplami, którzy siedzieli zaledwie kilka rzędów dalej, bądź słuchaniem strasznie głośnej muzyki. Zachowywał się dziecinnie. Bardzo dziecinnie. Kiedy zobaczyłam, że większość zakochanych w nim po uszy dziewczyn patrzy się na mnie z pogardą, po prostu miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Zakochały się z nim i są zazdrosne, że z nim siedzę. Z chęcią bym się z nimi zamieniła. Wbiłam plecy jeszcze głębiej w oparcie fotela, gdy on odezwał się:
- Co tam u ciebie?
Spojrzałam na niego zdziwiona i odpowiedziałam zdziwiona:
- Czemu cię to interesuje?
- A ty czemu jesteś taka oziębła?
- Czemu mam być inna dla kogoś, kto obsmarowuje mnie za moimi plecami?
Spojrzał na mnie jak na dziecko, a przecież miałam 17 lat:
- Kto ci tak powiedział?
- Sama słyszę… - odparłam.
- To kup sobie aparat, bo widocznie jesteś głucha. – mruknął i nasunął słuchawki na uszy.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Otworzyłam znużone oczy i rozejrzałam się. Był poranek a autokar pędził szybko. Stanowczo za szybko. Byłam przerażona tą szybkością. Spojrzałam w przód. Kierowca…. Spał na kierownicy. Zaczęłam wrzeszczeć w niebogłosy, budząc wszystkich. Ale było już za późno. Usłyszałam tylko huk a potem ciemność.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Czułam, że w autokarze jest ciaśniej niż zwykle. Słyszałam czyjś płytki oddech obok siebie. Bałam się otworzyć oczy. Wiedziałam, co się stało i nie chciałam ujrzeć dookoła siebie krwi i pobojowiska. Ale trzeba było to zrobić. Powoli otworzyłam prawe oko i od razu poczułam ból. Leżałam w strzępkach mojego fotela. Podniosłam delikatnie lewą rękę i dotknęłam policzka. Miałam w niego wbite kilka kawałków szkła. Otworzyłam drugie oko i ujrzałam Nialla. Z jego skroni również spływała strużka krwi. Z bólem sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam chusteczkę. Wytarłam zaschniętą krew z twarzy Nialla.
Nie widziałam reszty autokaru. Mnie i Nialla przykrywały odłamki metalu i sama nie wiem czego. Zaczęłam się bać. Przez małą szparę wlatywało tu światło słoneczne. Z wielkim bólem uniosłam prawą rękę, ale zaraz ją opuściłam. Ewidentnie była złamana.
- Ała! – jęknęłam, a z moich oczu pociekły łzy.
- [T.I]…. Mój Boże, [T.I]! – krzyknął Niall, który dopiero teraz się ocknął. – Boże, ty masz całą poranioną twarz!
Spojrzałam na niego, lecz po chwili on powiedział:
- Nie ruszaj się….
Sięgnął rękę do mojej twarzy i zaczął wyjmować z niej szkło. Każdą ranę czule przecierał kciukiem. Kiedy pozbył się wszystkich odłamków szkła, zaczęłam chaotycznie szlochać:
- Niall, boje się….. Noga mi krwawi, mam złamaną rękę i ni wiem co dzieje się z resztą uczniów. I jesteśmy teraz na jakimś zadupiu, nikt nas nie uratuje…
Chłopak przytulił mnie delikatnie i pocałował w czoło:
- Wszystko będzie dobrze, obiecuje ci…… [T.I], ale nawet jeśli nie dotrzymałbym obietnicy, to wiedz, że…… Że cię kocham…. – to powiedziawszy, złożył delikatny pocałunek na moich spierzchniętych ustach.
Szybko go przerwał, ponieważ, syknęłam z bólu:
- Niall, moja noga…. Coś się z nią dzieje…. Błagam, zróbmy cos, prędko…
Blondyn rozglądał się chwilę, po czym zaczął rękoma uderzać w „dach” sterty, pod którą siedzieliśmy. Po chwili Blacha odskoczyła a cała sterta runęła. Niall wyjrzał nad nią i zamarł:
- [T.I]…. Zanim wyjdziemy chcę cię poprosić, abyś zamknęła oczy…
- Czemu… ?
- Po prostu to zrób….
Kiwnęłam głową. Niall wziął mnie delikatnie na ręce i pocałował w czoło. Oparł swoje czoło o moje i szepnął :
-[T.I], zamknij oczy, błagam…. Kocham cię i chcę dla ciebie jak najlepiej..
- Ja też cię kocham…. – szepnęłam i zmrużyłam powieki.
Zaczęliśmy iść. Nie mogłam się powstrzymać i otworzyłam oczy. Ujrzałam zrujnowany autobus, dym, krew i…… ciała uczniów i nauczycieli. Zamknęłam powieki i zaczęłam płakać:
-[T.I], co jest? – zapytał z troską Niall.
- Wyobrażam sobie, co się tu dzieje…..
- Widziałem, ze otworzyłaś oczy, miałaś tego nie robić…. – powiedział. – Masz może telefon?
Mruknęłam:
- Mam w kieszeni spodni…. Ale pewnie jest zmiażdżony.
Niall położył mnie na trawie z dala od pobojowiska i wyciągnął telefon:
- Ekran ma pobity ale…. Jest zasięg! – powiedział z delikatną nutą radości.
Wykręcił numer ratunkowy i już po 15 minutach zabierała nas karetka. Niall cały czas trzymał mnie za rękę.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Spacerowałam alejką przeznaczoną wyłącznie dla ofiar wypadku sprzed dwóch lat. Przeżyłam tylko ja i Niall. Jesteśmy parą i mamy się dobrze. Tylko moja noga.... Właściwie, to już nie jest noga tylko proteza... Trzeba było ją amputować. Ale nie przejmuje się tym.
Podeszłam do grobu mojej przyjaciółki i zapaliłam na nim znicz. Niall stał przy grobie swojego przyjaciela. Pomodliłam się chwilę i spojrzałam na blondasa. Szedł w moja stronę. Chwycił moją dłoń i razem skierowaliśmy się w stronę domu milcząc.


MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBA. KOMENTUJCIE ;D

XDDDDDDDD


4 komentarze i następny Imagine ;D

wtorek, 11 czerwca 2013

#2 HARRY

- Harry, jak ty w ogóle możesz tak mówić! Noszę twoje dziecko, jak możesz mi nie wierzyć!
- Nie wierzę!
Spojrzałam na niego jak na śmiecia:
- Po prostu taką gwiazdeczkę jak ty przytłacza wizja zostania ojcem! Ot co! A teraz wymyślasz, że cię niby zdradzam!
- Wyjdź! – krzyknął Harry i podał mi już od pół godziny spakowaną walizkę.
- Nie na widzę cię! – krzyknęłam, i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Jak on mógł? Kiedy powiedziałam mu o ciąży, to powiedział, że między nami koniec, bo to na pewno nie jego dziecko. Byłam wściekła. Ale postanowiłam. Zostanę samotną matką. Samotną. To słowo odbijało się echem w mojej głowie. Ale cóż. Nie mam innego wyjścia. A przecież ciąży nie usunę. Nigdy!

* 7 lat później *

- Ed, pamiętaj. Bądź grzeczny, słuchaj się pani i ucz się pilnie. Przyjadę po ciebie po lekcjach.
Chłopiec uśmiechnął się, jego zielone oczy zabłysnęły radośnie, a brązowe loki opadły na czoło. Siedmiolatek uśmiechnął się, ale po chwili zmarkotniał:
- Mamo?
- Tak synku?
- A co jeżeli nikt mnie nie polubi? – zapytał.
- Jesteś świetnym chłopakiem, na pewno cię polubią. – powiedziałam i przytuliłam go.
Edward poprawił plecaczek i poleciał w stronę budynku szkoły podstawowej. Ja wstałam i otrzepałam kolana. Odwróciłam głowę i ujrzałam …… Louisa, Elenaor i Kevina, ich syna:
- [T.I]…. – powiedział Louis, i zupełnie niespodziewanie mnie przytulił.
- Hej, Louis. Nie wiedziałam, że zapisujecie Kevina do tej szkoły.
- A ja nie wiedziałem, że zapisujesz tu mini-Harrego. – odparła Elenaor.
-Aha… - powiedziałam – Czyli żeby uwierzyć, że go nie zdradziłam, musieliście zobaczyć Eda? – mruknęłam. – Dobrze pamiętam, jak mnie wyzywaliście, gdy byłam w ciąży….
Louis zasmucił się i powiedział:
-[T.I]…. Przecież wiesz, że Harry to mój przyjaciel!
- Nie pogrążaj się…. – powiedziałam i poszłam w stronę samochodu. Odwróciłam się jeszcze na chwilę i powiedziałam – Harry ma się o tym nie dowiedzieć, jasne?
Oboje kiwnęli głową i ruszyli w stronę swojego samochodu, pozostawiając mnie samą ze zmartwieniami. Znając życie wypaplają Harremu, więc trzeba było się psychicznie przygotować.


- Kto dziś po ciebie przyjeżdża? - zapytał mnie Kevin, mój nowy przyjaciel, kiedy właśnie wychodziliśmy ze szkoły.
- Wujek Harry i tata. A po ciebie?
- Mama. – odpowiedziałem.
- A twój tata?
- Nie mam taty….. – odpowiedziałem smętnie.
- Nie martw się! Możemy podzielić się moim!
- Obawiam się, że tak się nie da…. – powiedziałem, ale po chwili Kevina nie była już przy mnie.
Trzymał go na rękach jakiś pan. Miał takie same loki jak ja. Zapytał coś Kevina i postawił go na ziemię. Kevin wskazał na mnie i zwrócił się do drugiego pana:
- Tato! To mój przyjaciel, Ed.
- Dzień Dobry. – odpowiedziałem grzecznie , tak jak uczyła mnie mama.

- Cześć…. – powiedział pan w lokach, baczenie mi się przyglądając. – Jesteś Edward?
- Edward Styles, proszę pana! Muszę lecieć…..Mama na mnie czeka! – tu wskazałem na czarne auto mamy. – Do widzenia panu! – krzyknąłem na odchodne. – Cześć, Kevin! – dodałem wsiadając do auta.



Czy mój syn właśnie rozmawiał z Harrym? Tak, ewidentnie. Nie oglądałam z Edem telewizji, nie kupowałam gazet tylko dlatego, żeby mój synek nigdy nie dowiedział się o swoim ojcu, który nosił to samo nazwisko – Harrym Stylesie. Z chęcią dałabym mu moje nazwisko, ale musiałam mu dać nazwisko po ojcu. Żeby wyminąć temat Harrego zapytałam go:
- Jak tam w szkole?
- Dobrze mamo. A w pracy?
- Też dobrze. Wiesz, że mam dla ciebie prezent?
Wyjęłam ze schowka samochodzik-zabawkę i podałam synkowi:
- Dziękuje mamo……. Mamo? Mogę cię o coś zapytać?
- Możesz synku.
- Gdzie jest mój tata?
Coś zaczęło we mnie buzować na samą myśl o Harrym:
- Twój tata był jeszcze dużym dzieckiem, kiedy miałeś się urodzić i przerosła go myśl, że będzie ojcem i po prostu się ciebie wyrzekł….
Edward nic nie odpowiedział. Bawił się beznamiętnie swoim samochodzikiem.



- Louis, co to był za dzieciak? Edward? Styles? TOMLINSON! – wrzasnąłem, potrząsając przyjacielem.
- Obiecałem jej wraz z El, że ci nie powiemy…
- Dlaczego? To mój syn! Nie mam prawa go poznać? Nie Mam?
- Sam się go wyrzekłeś! – odkrzyknął Louis, wyrywając swoje ramiona z uścisku swoich dłoni.
Zmarkotniałem. Ale nie miałem zamiaru się poddać.
- Poszukam jej adresu.
- Jak masz zamiar go znaleźć? Londyn jest ogromny!
- Dam radę. Mam znajomości… - odrzekłem, wsiadając do auta Louisa.
Kevin patrzył na nas dziwnie i powiedział:
- Wujku Harry, ty jesteś tatą Eda! Ucieszy się, on nigdy nie miał taty. Sam tak mówił.
Łza zakręciła mi się w oku. Zraniłem [T.I] i w dodatku własnego syna. Musiałem go znaleźć i to dziś!


- Mamo, zrobiłaś galaretkę! Super~! – krzyknął Ed, siadając w pokoju i zajadając się przysmakiem.
Przyglądałam się mu z uśmiechem. Niby zwykła galaretka a daje dziecku tyle szczęścia. Jednak przyglądanie przerwało mi pukanie do drzwi:
- Pójdę otworzyć, mamusiu. - powiedział Ed i pobiegł do drzwi odstawiając po drodze galaretkę na stół.



Czekałem niecierpliwie, aż ktoś otworzy mi drzwi. Po chwili zobaczyłem, jak klamka powoli posuwa się w dół, aż w końcu drzwi otworzył mi Ed. Wyglądał jak ja. Oczy, włosy.... Uśmiechnąłem się do niego promiennie:
- Dzień dobry panu. Co pan tu robi, panie Harry? - zapytał uprzejmie.
- Mógłbyś zawołać swoja mamusię?
- Dobrze. - powiedział. - Mamusiu! Pan Harry do ciebie!


Zamarłam:
- Pan Harry? Kurwa....
- Mamo, wyrażaj się! - skwitował Ed.
Wstałam pośpiesznie z kanapy i wyszłam z salonu, w którym Ed ponownie zajadał się galaretką. Przemierzałam korytarz powoli, z lękiem. Nie chciałam widzieć się z Harrym. Ale kiedy ujrzałam jego uśmiechnięta twarz w progu mojego domu, mimo woli podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. On objął mnie w talii:
- [T.I]..... Jestem największym idiotą na świecie. Miałaś rację.... Przytłaczała mnie wizja zostania ojcem.... Nigdy nie przestałem cie kochać. Tak samo jak od razu pokochałem Eda. Ja...
- Oh, zamknij się, i mnie pocałuj! - powiedziałam i uśmiechnęłam się promiennie.
Hazz bez zastanowienie wpił się w moje usta. Całował mnie z taką zachłannością.
- Tęskniłem za tym. - powiedział i ponownie wpił się w moje usta
Kiedy oderwał się ode mnie, szepnęłam mu ciche:
- Wybaczę, ale obiecaj, że zostaniesz z nami, i stworzymy dla Edwarda kochającą rodzinę.
- Obiecuję.....
- Więc może zaczniemy od początku? - zapytałam.
Harry tylko kiwnął głową:
- Harry, jestem w ciąży! - krzyknęłam!
- To świetnie! Nazwiemy synka Ed, a córeczkę Darcy!
Zaczęłam się śmiać z naszej głupoty, kiedy na korytarz wbiegł Ed:
- Wiedziałem, że jesteś moim tatą! - powiedział, i podbiegł do nas. Juz po chwili wszyscy się przytulaliśmy.




niedziela, 9 czerwca 2013

#1 LOUIS

- Louis, ja wychodzę! – krzyknęłam, i nałożyłam kurtkę – Za 15 minut będę. Idę tylko do sklepu!
- Dobrze, kotek! – powiedział.
Wyszłam z domu i rozejrzałam się, czy nie ma tu jakichś paparazzi. Na szczęście nie było. Bycie dziewczyną gwiazdora takiego jak Louis Tomlinson nie było zbyt łatwe. Ale dziś był 5 grudzień, było strasznie zimno. Nawet paparazzi mają układy odpornościowe. Kiedy znalazłam się obok sklepu, zauważyłam tam małego chłopczyka. Trząsł się z zimna. Miał na sobie ładną, czarną kurtkę, wełnianą czapkę i szalik. Nie wyglądał jak bezdomny czy coś w tym rodzaju. Podeszłam do niego i zapytałam:
- Cześć. Jestem [T.I]. Co tu robisz?
- Uciekam.
- Od kogo? – zapytałam zdziwiona.
- Od samotności…
- A skąd uciekłeś?
Chłopiec zamyślił się:
- Mogę ci zaufać? – zapytał.
- Jasne. – odpowiedziałam, i uśmiechnęłam się ciepło.
- Z domu dziecka…. Mama i tata dwa lata temu wyprowadzili się do nieba… I teraz tam mieszkam.
Zasmuciłam się:
- Ile masz lat? – zapytałam.
- Siedem.
- A imię?
- Thomas.
- A więc Thomas. Masz ochotę na gorącą czekoladę? – zapytałam, uśmiechając się ciepło.
- Yhym…. – powiedział i pokiwał wesoło głową.
Chwyciłam jego małą rączkę i skierowaliśmy się w stronę najbliższej kawiarenki.


- Dziękujemy pani, że przyprowadziła go tutaj. Uciekł rano.
- Nie ma za co. Mogę z nim jeszcze porozmawiać?
- Oczywiście. Siedzi w pokoju 14.
Pokiwałam głową i wyszłam z gabinetu dyrektorki domu dziecka. Skierowałam się w stronę pokoju 14. Zapukałam i usłyszałam głos Thomasa:
- Proszę.
Weszłam do środka i zobaczyłam, że Thomas bawi się klockami:
- [T.I]…… Dziękuje za czekoladę. – powiedział.
- Nie ma za co. Przyszłam się pożegnać…. Wiesz, powiedziałam mojemu chłopakowi, że wrócę za 15 minut, a nie było mnie 4 godziny. Telefon zostawiłam w domu. – wstałam i podeszłam do drzwi.
- [T.I] ?
- Tak?
- Odwiedzisz mnie jutro? – zapytał z nadzieją w głosie.
- Oczywiście, że tak. – powiedziałam.
Uśmiechnął się i…. przytulił mnie. Otuliłam go ramionami. Potrzebował ciepła i miłości. Postanowiłam mu je dać.


Weszłam do domu, i od razu ujrzałam twarz zgniewanego Louisa:
- Gdzie byłaś? – zapytał ze złością.
- Czemu jesteś taki zły?
- Bo pewnie znowu mnie zdradziłaś, jak wtedy w Nowym Jorku!
Moje oczy zalały się łzami:
- Przecież wiesz, że wtedy zostałam zgwał…. – nie dokończyłam, bo zalałam się łzami – Jesteś potworem! – dodałam i pobiegłam do naszej sypialni.
- A teraz nabieram podejrzeń, ze to wcale nie był gwałt – krzyknął za mną.
- Nie na widzę cię! – wrzasnęłam.
Zamknęłam się w sypialni. Louis dobijał się do niej:
- [T.I]! Otwórz….. Przepraszam!
- Spierdalaj! – powiedziałam .
Odszedł od drzwi i zostawił mnie samą. Wiedział, że mnie zranił…. Wtedy, w nowym Jorku…. One Direction miało koncert, a ja postanowiłam wcześniej wrócić do hotelu. I wtedy mnie zgwałcono…. Ponownie zalałam się łzami na samo wspomnienie o tym. Rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.


Obudziłam się o 11 i szybko odbyłam poranną toaletę. Gdy się ubrałam, po cichutku otworzyłam drzwi i zeszłam na dół. Louis spał na kanapie. Założyłam buty, a chłopak się obudził:
- Gdzie idziesz? – zapytał.
- Znowu cię zdradzić, wiesz?
- [T.I], ja….
- Nie tłumacz się! Zachowałeś się nieludzko….. – powiedziałam i wyszłam z domu.



- Hej Thomas! – powiedziałam do chłopca i usiadłam obok niego.
- Cześć, [T.I]. Pociągasz mnie na sankach?
- Dobrze. – powiedziałam i chwyciłam go za rączkę.
Chłopiec ubrał się i wyszliśmy na dwór. Usiadł na sankach, a ja go ciągałam. Miał taką zabawę! Śmiał się:
- A może ulepimy bałwana? – zapytałam.
- Dobrze. – odpowiedział, i zaczął toczyć ze śniegu „brzuch” bałwana.
Pomagałam mu. Po 15 minutach ulepiliśmy go. W międzyczasie Thomas pobiegł po marchewkę. Wzięłam go na ręce i podniosłam. Włożył „nos” bałwana. Usłyszałam za sobą:
- Bardzo ładnie.
Odwróciłam się i zobaczyłam Louisa:
- Thomas, biegnij do środka. Za 15 minut przyjdę.
Chłopiec pobiegł. Louis chwycił mnie za rękę, ale ja ją zabrałam:
- Śledziłeś mnie?
- Czemu mi nie powiedziałaś?
- Dlatego, że zacząłeś na mnie naskakiwać! I powiedziałeś….
- Wiem, co powiedziałem i żałuje tego!
Nie wytrzymałam, i wtuliłam się w jego tors:
- Nigdy więcej tak nie mów, błagam….. – szepnęłam.
- Nie powiem….. Obiecuję….

< 24 grudnia, 2012 >

- No to, Thomas, witaj w nowym domu…. – powiedziałam, i przytuliłam go.
- Wow… Jak tu pięknie… - powiedział chłopiec.
Louis przytulił mnie i powiedział:
- Skoro już mamy Thomasa, to….. – uklęknął - [T.I], wyjdziesz za mnie?
Zaśmiałam się i powiedziałam:
- Oczywiście… - i ucałowałam go.
Louis włożył mi na palec pierścionek. Byłam taka szczęśliwa. Thomas podszedł do Louisa i powiedział:
- Louis, ty to masz wyczucie czasu – twoje urodziny, święta i rocznica zaręczyn…. Co jeszcze? – zapytał.
- Mów mi tato. – powiedział Tommo i przytulił Thomasa.
- A mnie mamo… - powiedziałam i również go przytuliłam.
To były zdecydowanie nie zapomniane święta.




KOMENTUJCIE ;D TROCHĘ KRÓTKI, ALE JAK NA REAKTYWACJĘ BLOOGA CHYBA WYSTARCZAJĄCY ;)

REAKTYWACJA!

Przepraszam was, ale miałam jakiś taki dziwny kaprys, aby zawiesić blooga.... Ale wracam, pysiaki! Cieszycie się? Bo ja bardzo ;D